poniedziałek, 9 czerwca 2014

Agenci: Rozdział 11




- O ty... Co ja mam teraz zrobić? - powiedziała do siebie coraz bardziej zdenerwowane Jane. Czemu tego nie przewidziała. 
Wyciągnęła szybko telefon z kieszeni i dała sygnał Kevinowi. Miała nadzieje, szybko przybędzie i znajdzie Toma. Ona teraz musiała wyciągnąć chłopaków z siedziby. 


Chłopcy szybko biegli po schodach na górę. Zastanawiali się co może być tak ważnego, że Tom musiał aż nacisnąć guzik alarmowy. Nigdy go nie używał.  Wbiegli szybko do pokoju, gdzie był włączony telewizor, mając nadzieje, że tam znajdą Tom. Niestety go nie było. Chłopcy zdziwieni wyszli z pokoju i wtedy zauważyli leżącego pod oknem Tom.
- O k****! - krzyknął Max. 
Wszyscy pobiegli do okna. Nathan i Siva próbowali obudzić Toma, ale bez skutecznie. Jay i Max cały czas przeklinali i wtedy Jay zauważył stojącą na dole jakąś osobę, pokazującą im środkowy palce. 
Była to Jane. Modliła się, żeby chłopcy pobiegli za nią. Zauważyła, że Jay pokazuje na nią palcem i wszyscy patrzą na nią. Nagle chłopcy się zerwali i zniknęli w korytarzu. Jane zaczęła się szybko kierować w stronę lasu. Jeżeli serio zaczną ją gonić to musi mieć trochę przewagi. Stanęła za drzewem i zastanawiała się nerwowo czy Kevin zdąży przylecieć tak, żeby chłopacy go nie widzieli. Wtedy chłopacy wybiegli z środka i pobiegli na tył budynku. Jane usłyszała tylko jak uruchamiają silniki. Musiała uciekać, ale nie wiedziała co z Kevinem i nagle zauważyła w oddali helikopter. Teraz mogła uciekać. Zaczęła biec ile tchu w nogach. Chciała dobiec tylko do głównej drogi. Odwróciła głowę w biegu i zobaczyła, że chłopcy już po nią jadą. Nie patrząc przed siebie nawet nie zorientowała się, że jest już na ulicy. Poczuła tylko uderzenie. Facet wyleciał przerażony z auta i pomógł Jane wstać.
- Nic się pani nie stało?
- Nic.
- Pomóc może jakoś?
- Dawaj Pan auto!
Jane popchnęła faceta i wsiadła szybko za kółko. Chłopcy już wjechali z lasu i o mało co Max uderzył w auto, którym jechała Jane. 
"Dobrze, że nie uderzył. Nie mogą mnie złapać." - powiedziała do siebie Jane. W tym samym momencie Max powiedziała do CB radia:
- To to chłopaki zaczynamy zabawę.
Wszyscy się zaśmiali i ruszyli w pościg za Jane. Mieli jednak nad nią większą przewagę, ponieważ znali uliczki lepiej od niej. Jane mogła liczyć tylko na szczęście. 
Jane była trochę dalej od nich, ale w lusterku widziała zbliżającego się Max. Tylko jego. 
"O boziu, rozdzielili się." - powiedziała w myślach do siebie. Musiałą dać sobie jakoś radę. Żeby zrobić klimat jak we wszystkich amerykańskich filmach puściła radio. Leciała jej ulubiona piosenka. Chasing The Sun. Lubiła ten zespół, ale musiała skupić się na drodze. Nagle z zakrętu wyjechały dwa auto, Jay i Siva. Jechali oni wprost na Jane. W pewnym momencie Jane skręciła w uliczkę i uniknęła zderzenia z nimi. Jechała, ale nawet nie wiedziała, gdzie jest. Ciągle zerkała do tyłu czy nie jadą za nią. Cieszyła się, że udało jej się uciec, ale zapomniała o jednym. O Nathanie.
Zbliżała się do głównej ulicy, która biegła blisko rzeki. Najgłębszej w Londynie. Jechała szybko, ale nie wiedziała, że boczną uliczką jedzie Nathan. Zauważyła jego auto dopiero jak zbliżała się do drogi, którą jechał. Nie miała już szans ani żeby zahamować, ani żeby przyspieszyć. I tak jechała z całą prędkością. Zamknęła tylko oczy.
Auto Nathana uderzyło w auto Jane i zepchnęło je do rzeki. Nathan cudem zatrzymał się. Jane przemykało całe życie przed oczami. Wszystkie romantyczne chwile z Nathanem. 
Auto uderzyło w taflę wody. Nathan wyszedł szybko z auta, żeby zobaczyć, czy ktoś wypływa z samochodu. W tym momencie dojechała do niego reszta. Też wyszli, żeby zobaczyć czy już po wszystkim. Czekali tak jeszcze chwile, po czym Siva poklepał Nathan po ramieniu i powiedział:
- Dobra robota. Tata był by z ciebie dumny.
- Robiłem to dla niego i Toma. - powiedział do wszystkich.
I odjechali


Wszystkiemu przyglądali się pracownicy agencji. Nie mogli wierzyć w to co zobaczyli. Jane już nie ma. Wtedy szybko wleciał do pokoju Kevin, a zanim dwóch mężczyzn wnosiło nieprzytomnego Toma do specjalnego pokoju. 
- I co? Udało się jej? - zapytał się Kevin. Widział tylko kawałek tego co się działo na ulic. 
Wszyscy spojrzeli na niego i można było wyczytać z ich min co się stało. Kevin złapał się tylko za głowę.






Napisałam coś. Długo myślałam co napisać, aż mi się udało. 
Przy okazji pochwalę się. Już od 3 lat jestem jedną z TWFanmily. Jak ten czas szybko leci :*

sobota, 10 maja 2014

Agenci: Rozdział 10




Po odnalezieniu siedziby chłopaków Jane wróciła do siebie i poszła się położyć. Nie mogła jednak zasnąć. Po głowie chodziło jej mnóstwo myśli, ale tylko jedna doprowadzała ją do łez. Jej własny chłopak chce ją zabić, a ona musi zrobić to samo. Starała się wyrzucić to z głowy, bo przecież wymyśliła coś co może temu zapobiec, ale musi być szybsza od Nathana. W końcu zasnęła.
Kiedy otwarła oczy dalej była noc, ale nie czuła się zmęczona. Postanowiła, że pójdzie do agencji, tam może ktoś nie śpi, to będzie miała z kim pogadać. Kiedy weszła do środka zastała Kevina i Clio.
- Czemu nie śpisz? - zapytała troskliwie Clio.
- Nie wiem, nie mogę zasnąć. 
- Oj, moje ty biedna. - Clio wstała i przytuliła mocno Jane do siebie. Chyba się domyślała dlaczego nie mogła zmrużyć oka.
Wtedy z swojego pokoju wyszedł Kevin i z uśmiecham na twarzy powiedział do Jane.
- Skończyłem, twoja broń jest skończona. 
Jane poszła do jego pokoju. Na stole leżała duża strzykawka z czyś bardzo jasno zielonym w środku.
- To jest to? - spytała Jane
- Tak, przetestowałem to na myszy i działa. Równe 24 godziny w tak zwanej sztucznej śmierci. Nic jej nie będzie, jak się obudzi będzie tylko lekko zmęczona.
- I nie obudzi się nagle?
- Nie. Jedynie jak dasz antidotum, które tylko mam ja.
- Super. Teraz trzeba przetestować na ludziach. Ciekawe czy jest ktoś u nich. - powiedziała zaciekawiona Jane i pobiegła szybko do Clio.
- Możesz sprawdzić czy jest ktoś w siedzibie mojego chłopaka? - zapytała Jane.
- Zaraz, momencik.
Clio wstukała szybko coś na komputerze i po krótkiej chwili na dużym ekranie pokazał się zarys siedziby i jedna duża czerwona kropka.
- Jedna osoba jest.
- A można zobaczyć kto. 
- Wszystko wskazuje, że jakiś Tom.
- Świetnie, jadę tam. Czas trochę poszpiegować. - powiedziała Jane, poszła do Kevina, wzięła broń i poszła.
Kiedy była już na miejscu, po cichutku weszła do środka i zaczęła się uważnie rozglądać. 
"Tu nie ma wejścia do piwnicy. Tu pewnie nie ma tej bomb, tylko same laboratoria." - powiedziała do siebie w myślach Jane i weszła schodami na górę. Na piętrze wszystkie pokoje były pozamykane. Na samej górze było jedynie słychać jakiś hałas. Kiedy tam weszła, zobaczyła otwarte dwa pokoje i długi korytarz z oknem na końcu. Pewnie tam stał ostatnio Tom. W jednym z pokojów było zgaszone światło. Jane weszła i zamknęła drzwi. Było tam pełno papierków.
- Znowu? Nie mogło to by jakieś laboratorium? - powiedziała szeptem do siebie Jane. 
Nie wiedząc co robić włączyła latarkę w telefonie i zaczęła przeszukiwać papiery. Było tam pełno schematów. W końcu znalazła jakąś mapę, ale nie wiedziała do czego była, więc schowała do kieszeni spodni. Za ściany było słychać jak to wrzeszczy do telewizora, pewnie oglądał jakiś mecz. Nagle w pokoju obok nastała cisza. Jane nie spodobało się to. Wyszła na korytarz i spojrzała do pokoju obok. Nie było tam nikogo, jednak usłyszała, że coś się za nią rusza i skoczyła na bok. Niestety Tom był szybszy i przesunął ją do ściany trzymając swoją rękę na jej szyi. 
- Wiedziałem, że to ty. Miałem racje do cholery.
- Gratulacje, mam ci bić już brawo? 
- Haha, ale zabawne. Nie wiem czy będzie Ci tak wesoło jak umrzesz.
- Serio, chcesz mnie zabić?
- Od kiedy weszłaś z butami w nasze interesy to tak. Nawet nie wiesz jak bardzo. Będziesz cierpiała długo, a ja będę Ci sprawiał coraz większy ból. - powiedział zadowolony Tom
- A co powiesz Nathanowi jak się tu pojawi?
- Że ma po tobie nie płakać. Jest pełno dziewczyn na świecie. No i pochwale się, że to nie ty byłaś pierwsza tylko ja.
- Nie byłabym tego taka pewna. - powiedziała Jane.
Wyciągnęła ze spodni broń i mocno wbiła Tomowi w serce. Płyn musiał zacząć szybko działać, bo Tom od razu przewrócił się na ziemie. Jane zaciągnęła go na koniec korytarza, pod okno. Zaczęło już świtać. Nagle Jane usłyszała z dołu Maxa
- Tom gdzie jesteś??
Przestraszona Jane spojrzała na Tom. Ten już nieprzytomny trzymał w ręce guzik alarmowy.


niedziela, 27 kwietnia 2014

Agenci: Rozdział 9





"To nie prawda, to nie może być prawda. To mi się tylko śni!!" krzyczała do siebie w myślach Jane. Wbiegła szybko do swojego gabinetu szukając akt, miała nadzieje, że to tylko sen i jak się obudzi będzie zupełnie inaczej. Jednak to nie sen. Znalazła w końcu akta, na których pisały znajome jej imiona. Nie  mogła się powstrzymać. Potargała kartki i strasznie się rozpłakała. Musiała pozbyć się własnego chłopaka.
- Co się stało? - wpadła do pokoju Clio.
Jane cała we łzach wstała z ziemi i powiedziała:
- Muszę zabić własnego chłopaka jeżeli chce uratować świat przed wojną.
- O mój boże.
- Wiedziałem, że będzie ci ciężko z tym. - powiedział nagle szef wchodząc do gabinetu.
- Pan o tym wiedział. - powiedziała roztrzęsiona Jane.
- Nie, ale domyślałem się, że kogoś masz.
- Musi pan kogoś innego znaleźć na moje miejsce, ja tego nie zrobię.
- Musisz, to jest twoje zadanie, już tyle zrobiłaś, a po za tym ty go najlepiej znasz i możesz ich podejść.
Po tych słowach szefa Jane już nie wytrzymała i wybuchła płaczem mówiąc:
- Ale to nie sprawiedliwe! Pan nigdy nie był zakochany??
- Nie. To twoje zadanie.
- Ale...
-Koniec. Masz dzień, aby znaleźć ich siedzibę i znaleźć plany, zanim oni zaatakują nas.
-AAAA!!!!! WOLAŁABYM SAMA SIĘ ZABIĆ, NIŻ JEGO !!
Jane wybiegła z płaczem. Miał już dość wszystkiego, wszystko sypało jej się na głowe. Miała straszny mętlik, nie wiedziała co zrobić. Pobiegła na cmentarz, do Nano. Usiadła na ziemi i płakała. Kiedy przestała, otarła policzka i zaczęła mówić:
- Wiem, że to dziwne, że gadam z powietrzem, ale tylko ty mnie możesz teraz wysłuchać. Już nikomu nie mogę ufać. Nawet własnemu chłopakowi. Czemu życie jest takie niesprawiedliwe. - Jane znowu wybuchła płaczem.
Nastała niezręczna cisza. Nawet ptaki przestały śpiewać. Było cicho i spokojnie.
Nagle odezwał się Kevin:
- Życie jest takie od początku i tego nie zmienisz.
- Maskara, mam pozbyć się własnego chłopaka.
- Uwierz mi, nie tylko ty masz taki problem.
- Co?
- Pewnie nie wiesz, ale szef zanim został świetnym agentem też miał ukochaną.
- Serio??
- No, ale niestety stało się coś strasznego. Pewnego dnia był na misji w terenie. Śledził pewnego mężczyznę. Czuł, że ktoś chce go zajść od tyłu. Odwrócił się i strzelił.
- I co się stało?
- Okazało się, że to jego ukochana. Zauważyła go i chciała go przytulić, a on o tym nie wiedział.
- O mój boże. To straszne.
- No właśnie, a ty masz jeszcze szanse. Możesz to zrobić po swojemu i nie dopuścić do tego, aby go stracić. On pewnie też nie chce cię zabić. - powiedział Kevin i przytulił mocno Jane.
- Mam taką nadzieje, ale co na to szef?
- On nie musi o tym wiedzieć. On chce tylko, żeby nie doszło do wojny.
- Aha, rozumiem.
- Masz jakiś pomysł? - zapytał Kevin.
- Mam, ale żeby się udało, musisz mi pomóc.
- Dla ciebie wszystko. - powiedział Kevin i poszli razem do agencji.
Tam w centrum dowodzenie czekał szef, miał nadzieje, że jednak Jane zmieni zdanie. Kiedy weszła do środka spojrzał na nią, a ona tylko skinęła głową. Na jego twarzy pojawił się mały uśmiech i poszedł do siebie. Jane tylko na to czekała. Kiedy szef zniknął w swoim gabinecie podbiegła szybko do Clio i powiedziała:
- Namierz mi szybko ten numer.
- Wszystko już oki? - zapytała troskliwie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - i szybko pobiegła za Kevinem. 
Kiedy oboje byli w sali z bronią, Jane wytłumaczyła cały swój plan.
- Postarasz się zrobić to szybko? - zapytała Jane.
- Rozmawiasz z ekspertem, ale myślisz, że to zadziała?
- Musi. - powiedziała stanowczo Jane.
Nagle do sali weszła Clio.
- Gotowe. 
Jane poszła za nią. Kiedy dowiedziała się gdzie to jest szybko tam pojechała.


W tym samym czasie gdzieś za miastem, w głębi lasu stał opuszczony budynek. Wyglądał tak tylko na zewnątrz, ale w środku to było dobrze wyposażone laboratorium. W jednych z pokoi znajdował się Nathan z chłopakami. 
- To nie może być ona! - krzyczał Nathan.
- Skoro nie ona to czego szukała w papierach? - pytał zdenerwowany Tom
- Pewnie się zastanawiała co to jest. - próbował bronić Nathana Max.
- Po co ona tam w ogóle wchodziła.
- Ktoś nie zamknął drzwi. - dalej bronił Jane Nathan.
- Ty chyba zgłupiałeś Nathan. Ona jest blondynką, szperała coś w naszych papierach. Omamiła cię i teraz nas pozabija.
- Weź się przymknij. Nie widzisz, że wszystko mu się sypie? - powiedział Siva
- Ja tylko mówie mu prawde. - powiedział wkurzony Tom i wyszedł z pokoju. 
Zdenerwowany poszedł do okna na końcu korytarza, żeby zapalić papierosa. Tylko to mogło go uspokoić. Dużo myślał o tym wszystkim i w końcu powiedział do siebie stanowczo:
- Mam racje i jeszcze im to udowodnię.
Wszystkiemu przysłuchiwała się Jane stojąca na dachu. Ona też stanowczo powiedziała sobie w myślach:
" Już wiem kto będzie moim pierwszym królikiem doświadczalnym."







Po bardzo długiej przerwie napisałam coś. Mam nadzieje, że jest dobrze ;)