sobota, 10 maja 2014

Agenci: Rozdział 10




Po odnalezieniu siedziby chłopaków Jane wróciła do siebie i poszła się położyć. Nie mogła jednak zasnąć. Po głowie chodziło jej mnóstwo myśli, ale tylko jedna doprowadzała ją do łez. Jej własny chłopak chce ją zabić, a ona musi zrobić to samo. Starała się wyrzucić to z głowy, bo przecież wymyśliła coś co może temu zapobiec, ale musi być szybsza od Nathana. W końcu zasnęła.
Kiedy otwarła oczy dalej była noc, ale nie czuła się zmęczona. Postanowiła, że pójdzie do agencji, tam może ktoś nie śpi, to będzie miała z kim pogadać. Kiedy weszła do środka zastała Kevina i Clio.
- Czemu nie śpisz? - zapytała troskliwie Clio.
- Nie wiem, nie mogę zasnąć. 
- Oj, moje ty biedna. - Clio wstała i przytuliła mocno Jane do siebie. Chyba się domyślała dlaczego nie mogła zmrużyć oka.
Wtedy z swojego pokoju wyszedł Kevin i z uśmiecham na twarzy powiedział do Jane.
- Skończyłem, twoja broń jest skończona. 
Jane poszła do jego pokoju. Na stole leżała duża strzykawka z czyś bardzo jasno zielonym w środku.
- To jest to? - spytała Jane
- Tak, przetestowałem to na myszy i działa. Równe 24 godziny w tak zwanej sztucznej śmierci. Nic jej nie będzie, jak się obudzi będzie tylko lekko zmęczona.
- I nie obudzi się nagle?
- Nie. Jedynie jak dasz antidotum, które tylko mam ja.
- Super. Teraz trzeba przetestować na ludziach. Ciekawe czy jest ktoś u nich. - powiedziała zaciekawiona Jane i pobiegła szybko do Clio.
- Możesz sprawdzić czy jest ktoś w siedzibie mojego chłopaka? - zapytała Jane.
- Zaraz, momencik.
Clio wstukała szybko coś na komputerze i po krótkiej chwili na dużym ekranie pokazał się zarys siedziby i jedna duża czerwona kropka.
- Jedna osoba jest.
- A można zobaczyć kto. 
- Wszystko wskazuje, że jakiś Tom.
- Świetnie, jadę tam. Czas trochę poszpiegować. - powiedziała Jane, poszła do Kevina, wzięła broń i poszła.
Kiedy była już na miejscu, po cichutku weszła do środka i zaczęła się uważnie rozglądać. 
"Tu nie ma wejścia do piwnicy. Tu pewnie nie ma tej bomb, tylko same laboratoria." - powiedziała do siebie w myślach Jane i weszła schodami na górę. Na piętrze wszystkie pokoje były pozamykane. Na samej górze było jedynie słychać jakiś hałas. Kiedy tam weszła, zobaczyła otwarte dwa pokoje i długi korytarz z oknem na końcu. Pewnie tam stał ostatnio Tom. W jednym z pokojów było zgaszone światło. Jane weszła i zamknęła drzwi. Było tam pełno papierków.
- Znowu? Nie mogło to by jakieś laboratorium? - powiedziała szeptem do siebie Jane. 
Nie wiedząc co robić włączyła latarkę w telefonie i zaczęła przeszukiwać papiery. Było tam pełno schematów. W końcu znalazła jakąś mapę, ale nie wiedziała do czego była, więc schowała do kieszeni spodni. Za ściany było słychać jak to wrzeszczy do telewizora, pewnie oglądał jakiś mecz. Nagle w pokoju obok nastała cisza. Jane nie spodobało się to. Wyszła na korytarz i spojrzała do pokoju obok. Nie było tam nikogo, jednak usłyszała, że coś się za nią rusza i skoczyła na bok. Niestety Tom był szybszy i przesunął ją do ściany trzymając swoją rękę na jej szyi. 
- Wiedziałem, że to ty. Miałem racje do cholery.
- Gratulacje, mam ci bić już brawo? 
- Haha, ale zabawne. Nie wiem czy będzie Ci tak wesoło jak umrzesz.
- Serio, chcesz mnie zabić?
- Od kiedy weszłaś z butami w nasze interesy to tak. Nawet nie wiesz jak bardzo. Będziesz cierpiała długo, a ja będę Ci sprawiał coraz większy ból. - powiedział zadowolony Tom
- A co powiesz Nathanowi jak się tu pojawi?
- Że ma po tobie nie płakać. Jest pełno dziewczyn na świecie. No i pochwale się, że to nie ty byłaś pierwsza tylko ja.
- Nie byłabym tego taka pewna. - powiedziała Jane.
Wyciągnęła ze spodni broń i mocno wbiła Tomowi w serce. Płyn musiał zacząć szybko działać, bo Tom od razu przewrócił się na ziemie. Jane zaciągnęła go na koniec korytarza, pod okno. Zaczęło już świtać. Nagle Jane usłyszała z dołu Maxa
- Tom gdzie jesteś??
Przestraszona Jane spojrzała na Tom. Ten już nieprzytomny trzymał w ręce guzik alarmowy.