poniedziałek, 9 czerwca 2014

Agenci: Rozdział 11




- O ty... Co ja mam teraz zrobić? - powiedziała do siebie coraz bardziej zdenerwowane Jane. Czemu tego nie przewidziała. 
Wyciągnęła szybko telefon z kieszeni i dała sygnał Kevinowi. Miała nadzieje, szybko przybędzie i znajdzie Toma. Ona teraz musiała wyciągnąć chłopaków z siedziby. 


Chłopcy szybko biegli po schodach na górę. Zastanawiali się co może być tak ważnego, że Tom musiał aż nacisnąć guzik alarmowy. Nigdy go nie używał.  Wbiegli szybko do pokoju, gdzie był włączony telewizor, mając nadzieje, że tam znajdą Tom. Niestety go nie było. Chłopcy zdziwieni wyszli z pokoju i wtedy zauważyli leżącego pod oknem Tom.
- O k****! - krzyknął Max. 
Wszyscy pobiegli do okna. Nathan i Siva próbowali obudzić Toma, ale bez skutecznie. Jay i Max cały czas przeklinali i wtedy Jay zauważył stojącą na dole jakąś osobę, pokazującą im środkowy palce. 
Była to Jane. Modliła się, żeby chłopcy pobiegli za nią. Zauważyła, że Jay pokazuje na nią palcem i wszyscy patrzą na nią. Nagle chłopcy się zerwali i zniknęli w korytarzu. Jane zaczęła się szybko kierować w stronę lasu. Jeżeli serio zaczną ją gonić to musi mieć trochę przewagi. Stanęła za drzewem i zastanawiała się nerwowo czy Kevin zdąży przylecieć tak, żeby chłopacy go nie widzieli. Wtedy chłopacy wybiegli z środka i pobiegli na tył budynku. Jane usłyszała tylko jak uruchamiają silniki. Musiała uciekać, ale nie wiedziała co z Kevinem i nagle zauważyła w oddali helikopter. Teraz mogła uciekać. Zaczęła biec ile tchu w nogach. Chciała dobiec tylko do głównej drogi. Odwróciła głowę w biegu i zobaczyła, że chłopcy już po nią jadą. Nie patrząc przed siebie nawet nie zorientowała się, że jest już na ulicy. Poczuła tylko uderzenie. Facet wyleciał przerażony z auta i pomógł Jane wstać.
- Nic się pani nie stało?
- Nic.
- Pomóc może jakoś?
- Dawaj Pan auto!
Jane popchnęła faceta i wsiadła szybko za kółko. Chłopcy już wjechali z lasu i o mało co Max uderzył w auto, którym jechała Jane. 
"Dobrze, że nie uderzył. Nie mogą mnie złapać." - powiedziała do siebie Jane. W tym samym momencie Max powiedziała do CB radia:
- To to chłopaki zaczynamy zabawę.
Wszyscy się zaśmiali i ruszyli w pościg za Jane. Mieli jednak nad nią większą przewagę, ponieważ znali uliczki lepiej od niej. Jane mogła liczyć tylko na szczęście. 
Jane była trochę dalej od nich, ale w lusterku widziała zbliżającego się Max. Tylko jego. 
"O boziu, rozdzielili się." - powiedziała w myślach do siebie. Musiałą dać sobie jakoś radę. Żeby zrobić klimat jak we wszystkich amerykańskich filmach puściła radio. Leciała jej ulubiona piosenka. Chasing The Sun. Lubiła ten zespół, ale musiała skupić się na drodze. Nagle z zakrętu wyjechały dwa auto, Jay i Siva. Jechali oni wprost na Jane. W pewnym momencie Jane skręciła w uliczkę i uniknęła zderzenia z nimi. Jechała, ale nawet nie wiedziała, gdzie jest. Ciągle zerkała do tyłu czy nie jadą za nią. Cieszyła się, że udało jej się uciec, ale zapomniała o jednym. O Nathanie.
Zbliżała się do głównej ulicy, która biegła blisko rzeki. Najgłębszej w Londynie. Jechała szybko, ale nie wiedziała, że boczną uliczką jedzie Nathan. Zauważyła jego auto dopiero jak zbliżała się do drogi, którą jechał. Nie miała już szans ani żeby zahamować, ani żeby przyspieszyć. I tak jechała z całą prędkością. Zamknęła tylko oczy.
Auto Nathana uderzyło w auto Jane i zepchnęło je do rzeki. Nathan cudem zatrzymał się. Jane przemykało całe życie przed oczami. Wszystkie romantyczne chwile z Nathanem. 
Auto uderzyło w taflę wody. Nathan wyszedł szybko z auta, żeby zobaczyć, czy ktoś wypływa z samochodu. W tym momencie dojechała do niego reszta. Też wyszli, żeby zobaczyć czy już po wszystkim. Czekali tak jeszcze chwile, po czym Siva poklepał Nathan po ramieniu i powiedział:
- Dobra robota. Tata był by z ciebie dumny.
- Robiłem to dla niego i Toma. - powiedział do wszystkich.
I odjechali


Wszystkiemu przyglądali się pracownicy agencji. Nie mogli wierzyć w to co zobaczyli. Jane już nie ma. Wtedy szybko wleciał do pokoju Kevin, a zanim dwóch mężczyzn wnosiło nieprzytomnego Toma do specjalnego pokoju. 
- I co? Udało się jej? - zapytał się Kevin. Widział tylko kawałek tego co się działo na ulic. 
Wszyscy spojrzeli na niego i można było wyczytać z ich min co się stało. Kevin złapał się tylko za głowę.






Napisałam coś. Długo myślałam co napisać, aż mi się udało. 
Przy okazji pochwalę się. Już od 3 lat jestem jedną z TWFanmily. Jak ten czas szybko leci :*

sobota, 10 maja 2014

Agenci: Rozdział 10




Po odnalezieniu siedziby chłopaków Jane wróciła do siebie i poszła się położyć. Nie mogła jednak zasnąć. Po głowie chodziło jej mnóstwo myśli, ale tylko jedna doprowadzała ją do łez. Jej własny chłopak chce ją zabić, a ona musi zrobić to samo. Starała się wyrzucić to z głowy, bo przecież wymyśliła coś co może temu zapobiec, ale musi być szybsza od Nathana. W końcu zasnęła.
Kiedy otwarła oczy dalej była noc, ale nie czuła się zmęczona. Postanowiła, że pójdzie do agencji, tam może ktoś nie śpi, to będzie miała z kim pogadać. Kiedy weszła do środka zastała Kevina i Clio.
- Czemu nie śpisz? - zapytała troskliwie Clio.
- Nie wiem, nie mogę zasnąć. 
- Oj, moje ty biedna. - Clio wstała i przytuliła mocno Jane do siebie. Chyba się domyślała dlaczego nie mogła zmrużyć oka.
Wtedy z swojego pokoju wyszedł Kevin i z uśmiecham na twarzy powiedział do Jane.
- Skończyłem, twoja broń jest skończona. 
Jane poszła do jego pokoju. Na stole leżała duża strzykawka z czyś bardzo jasno zielonym w środku.
- To jest to? - spytała Jane
- Tak, przetestowałem to na myszy i działa. Równe 24 godziny w tak zwanej sztucznej śmierci. Nic jej nie będzie, jak się obudzi będzie tylko lekko zmęczona.
- I nie obudzi się nagle?
- Nie. Jedynie jak dasz antidotum, które tylko mam ja.
- Super. Teraz trzeba przetestować na ludziach. Ciekawe czy jest ktoś u nich. - powiedziała zaciekawiona Jane i pobiegła szybko do Clio.
- Możesz sprawdzić czy jest ktoś w siedzibie mojego chłopaka? - zapytała Jane.
- Zaraz, momencik.
Clio wstukała szybko coś na komputerze i po krótkiej chwili na dużym ekranie pokazał się zarys siedziby i jedna duża czerwona kropka.
- Jedna osoba jest.
- A można zobaczyć kto. 
- Wszystko wskazuje, że jakiś Tom.
- Świetnie, jadę tam. Czas trochę poszpiegować. - powiedziała Jane, poszła do Kevina, wzięła broń i poszła.
Kiedy była już na miejscu, po cichutku weszła do środka i zaczęła się uważnie rozglądać. 
"Tu nie ma wejścia do piwnicy. Tu pewnie nie ma tej bomb, tylko same laboratoria." - powiedziała do siebie w myślach Jane i weszła schodami na górę. Na piętrze wszystkie pokoje były pozamykane. Na samej górze było jedynie słychać jakiś hałas. Kiedy tam weszła, zobaczyła otwarte dwa pokoje i długi korytarz z oknem na końcu. Pewnie tam stał ostatnio Tom. W jednym z pokojów było zgaszone światło. Jane weszła i zamknęła drzwi. Było tam pełno papierków.
- Znowu? Nie mogło to by jakieś laboratorium? - powiedziała szeptem do siebie Jane. 
Nie wiedząc co robić włączyła latarkę w telefonie i zaczęła przeszukiwać papiery. Było tam pełno schematów. W końcu znalazła jakąś mapę, ale nie wiedziała do czego była, więc schowała do kieszeni spodni. Za ściany było słychać jak to wrzeszczy do telewizora, pewnie oglądał jakiś mecz. Nagle w pokoju obok nastała cisza. Jane nie spodobało się to. Wyszła na korytarz i spojrzała do pokoju obok. Nie było tam nikogo, jednak usłyszała, że coś się za nią rusza i skoczyła na bok. Niestety Tom był szybszy i przesunął ją do ściany trzymając swoją rękę na jej szyi. 
- Wiedziałem, że to ty. Miałem racje do cholery.
- Gratulacje, mam ci bić już brawo? 
- Haha, ale zabawne. Nie wiem czy będzie Ci tak wesoło jak umrzesz.
- Serio, chcesz mnie zabić?
- Od kiedy weszłaś z butami w nasze interesy to tak. Nawet nie wiesz jak bardzo. Będziesz cierpiała długo, a ja będę Ci sprawiał coraz większy ból. - powiedział zadowolony Tom
- A co powiesz Nathanowi jak się tu pojawi?
- Że ma po tobie nie płakać. Jest pełno dziewczyn na świecie. No i pochwale się, że to nie ty byłaś pierwsza tylko ja.
- Nie byłabym tego taka pewna. - powiedziała Jane.
Wyciągnęła ze spodni broń i mocno wbiła Tomowi w serce. Płyn musiał zacząć szybko działać, bo Tom od razu przewrócił się na ziemie. Jane zaciągnęła go na koniec korytarza, pod okno. Zaczęło już świtać. Nagle Jane usłyszała z dołu Maxa
- Tom gdzie jesteś??
Przestraszona Jane spojrzała na Tom. Ten już nieprzytomny trzymał w ręce guzik alarmowy.


niedziela, 27 kwietnia 2014

Agenci: Rozdział 9





"To nie prawda, to nie może być prawda. To mi się tylko śni!!" krzyczała do siebie w myślach Jane. Wbiegła szybko do swojego gabinetu szukając akt, miała nadzieje, że to tylko sen i jak się obudzi będzie zupełnie inaczej. Jednak to nie sen. Znalazła w końcu akta, na których pisały znajome jej imiona. Nie  mogła się powstrzymać. Potargała kartki i strasznie się rozpłakała. Musiała pozbyć się własnego chłopaka.
- Co się stało? - wpadła do pokoju Clio.
Jane cała we łzach wstała z ziemi i powiedziała:
- Muszę zabić własnego chłopaka jeżeli chce uratować świat przed wojną.
- O mój boże.
- Wiedziałem, że będzie ci ciężko z tym. - powiedział nagle szef wchodząc do gabinetu.
- Pan o tym wiedział. - powiedziała roztrzęsiona Jane.
- Nie, ale domyślałem się, że kogoś masz.
- Musi pan kogoś innego znaleźć na moje miejsce, ja tego nie zrobię.
- Musisz, to jest twoje zadanie, już tyle zrobiłaś, a po za tym ty go najlepiej znasz i możesz ich podejść.
Po tych słowach szefa Jane już nie wytrzymała i wybuchła płaczem mówiąc:
- Ale to nie sprawiedliwe! Pan nigdy nie był zakochany??
- Nie. To twoje zadanie.
- Ale...
-Koniec. Masz dzień, aby znaleźć ich siedzibę i znaleźć plany, zanim oni zaatakują nas.
-AAAA!!!!! WOLAŁABYM SAMA SIĘ ZABIĆ, NIŻ JEGO !!
Jane wybiegła z płaczem. Miał już dość wszystkiego, wszystko sypało jej się na głowe. Miała straszny mętlik, nie wiedziała co zrobić. Pobiegła na cmentarz, do Nano. Usiadła na ziemi i płakała. Kiedy przestała, otarła policzka i zaczęła mówić:
- Wiem, że to dziwne, że gadam z powietrzem, ale tylko ty mnie możesz teraz wysłuchać. Już nikomu nie mogę ufać. Nawet własnemu chłopakowi. Czemu życie jest takie niesprawiedliwe. - Jane znowu wybuchła płaczem.
Nastała niezręczna cisza. Nawet ptaki przestały śpiewać. Było cicho i spokojnie.
Nagle odezwał się Kevin:
- Życie jest takie od początku i tego nie zmienisz.
- Maskara, mam pozbyć się własnego chłopaka.
- Uwierz mi, nie tylko ty masz taki problem.
- Co?
- Pewnie nie wiesz, ale szef zanim został świetnym agentem też miał ukochaną.
- Serio??
- No, ale niestety stało się coś strasznego. Pewnego dnia był na misji w terenie. Śledził pewnego mężczyznę. Czuł, że ktoś chce go zajść od tyłu. Odwrócił się i strzelił.
- I co się stało?
- Okazało się, że to jego ukochana. Zauważyła go i chciała go przytulić, a on o tym nie wiedział.
- O mój boże. To straszne.
- No właśnie, a ty masz jeszcze szanse. Możesz to zrobić po swojemu i nie dopuścić do tego, aby go stracić. On pewnie też nie chce cię zabić. - powiedział Kevin i przytulił mocno Jane.
- Mam taką nadzieje, ale co na to szef?
- On nie musi o tym wiedzieć. On chce tylko, żeby nie doszło do wojny.
- Aha, rozumiem.
- Masz jakiś pomysł? - zapytał Kevin.
- Mam, ale żeby się udało, musisz mi pomóc.
- Dla ciebie wszystko. - powiedział Kevin i poszli razem do agencji.
Tam w centrum dowodzenie czekał szef, miał nadzieje, że jednak Jane zmieni zdanie. Kiedy weszła do środka spojrzał na nią, a ona tylko skinęła głową. Na jego twarzy pojawił się mały uśmiech i poszedł do siebie. Jane tylko na to czekała. Kiedy szef zniknął w swoim gabinecie podbiegła szybko do Clio i powiedziała:
- Namierz mi szybko ten numer.
- Wszystko już oki? - zapytała troskliwie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - i szybko pobiegła za Kevinem. 
Kiedy oboje byli w sali z bronią, Jane wytłumaczyła cały swój plan.
- Postarasz się zrobić to szybko? - zapytała Jane.
- Rozmawiasz z ekspertem, ale myślisz, że to zadziała?
- Musi. - powiedziała stanowczo Jane.
Nagle do sali weszła Clio.
- Gotowe. 
Jane poszła za nią. Kiedy dowiedziała się gdzie to jest szybko tam pojechała.


W tym samym czasie gdzieś za miastem, w głębi lasu stał opuszczony budynek. Wyglądał tak tylko na zewnątrz, ale w środku to było dobrze wyposażone laboratorium. W jednych z pokoi znajdował się Nathan z chłopakami. 
- To nie może być ona! - krzyczał Nathan.
- Skoro nie ona to czego szukała w papierach? - pytał zdenerwowany Tom
- Pewnie się zastanawiała co to jest. - próbował bronić Nathana Max.
- Po co ona tam w ogóle wchodziła.
- Ktoś nie zamknął drzwi. - dalej bronił Jane Nathan.
- Ty chyba zgłupiałeś Nathan. Ona jest blondynką, szperała coś w naszych papierach. Omamiła cię i teraz nas pozabija.
- Weź się przymknij. Nie widzisz, że wszystko mu się sypie? - powiedział Siva
- Ja tylko mówie mu prawde. - powiedział wkurzony Tom i wyszedł z pokoju. 
Zdenerwowany poszedł do okna na końcu korytarza, żeby zapalić papierosa. Tylko to mogło go uspokoić. Dużo myślał o tym wszystkim i w końcu powiedział do siebie stanowczo:
- Mam racje i jeszcze im to udowodnię.
Wszystkiemu przysłuchiwała się Jane stojąca na dachu. Ona też stanowczo powiedziała sobie w myślach:
" Już wiem kto będzie moim pierwszym królikiem doświadczalnym."







Po bardzo długiej przerwie napisałam coś. Mam nadzieje, że jest dobrze ;)







wtorek, 3 września 2013

Agenci: Rozdział 8



Powoli nastawała jasność. Światło było coraz to bielsze, aż w końcu Jane zobaczyła nad sobą kilka przerażonych twarzy patrzących nad nią.
- Jane, Jane!!! Słyszysz mnie? - słyszała Jane, ale nie umiała rozpoznać kto do niej mówi.
Kiedy w końcu doszła do siebie, nie pamiętała dokładnie co się stało. Pamiętała tylko tyle, że była w kościele i widziała Scootera.
- Co się stało? - zapytała.
- Walczyłaś z Scooterem, ale nie wiem co się stało dokładnie. Znaleźliśmy ciebie nieprzytomną. Pamiętasz coś? - zapytał szef.
- Nic. Kompletnie nic.
- Może Clio coś znalazła.
Kiedy Jane udało się wstać i powoli dość do Clio dowiedziała się, że udało się jej postrzelić Scootera i prawdopodobnie nie zostało mu dużo życia.
Cieszyła się, że jej misja przynajmniej zakończyła się powodzeniem, ale nie miała siły nawet się uśmiechnąć. Ciągle bolało ją postrzelone ramie. Wtedy podeszła do niej Clio:
- Jak się czujesz? - zapytała.
- Czuję się strasznie. Bardzo mnie boli.
- Nie dziwię się. Znalazłam twój telefon. Jakiś Nathan do ciebie pisał.
- Co??
- Dzwonił kilka razy, a potem napisał, że musi z tobą porozmawiać. Musi się wyżalić.
- Oki, zaraz do niego pójdę. I tak mam dużo wolnego czasu. Choć trochę.
Jak powiedziała, tak zrobiła. Poszła do pokoju się przebrać z ubrań całych z krwi i powoli poszła w kierunku domu Nathan. Kiedy znalazła się pod domem i chciała zadzwonić, ale z domu wyszli chłopcy.
- Hej. Nathan jest u góry. - powiedział Max i poszli na boisko zagrać w piłkę.
- Dzięki. - powiedziała Jane i weszła do środka.
Nathan stał w salonie przy oknie. Odwrócił się, kiedy Jane weszła do pokoju.
- Co się stało? - zapytała Jane.
- Muszę się komuś wyżalić. Chłopacy nie chcieli mnie słuchać.
- Oki, zawsze wiesz, że ciebie wysłucham.
- Dziękuje. - powiedział Nathan, przytulił się do niej.
- Więc co się stało? - zapytała Jane.
- Pamiętasz jak powiedziałem, że nalazłem tatę.
- No pamiętam. Strasznie się cieszyłaś.
- Właśnie ta radość znika. Mój tata umiera, a ja nie mogę mu pomóc.
- Przykro mi. Jak mogę tobie pomóc?
- Nijak. I tu właśnie jest ten problem. To wszystko, przez jakąś głupią blondynę.
- Słucham?
Nathan sięgnął po zdjęcie, które miał schowane w szufladzie i pokazał je Jane.
- To jest mój tata. - powiedział Nathan, pokazując Jane zdjęcie.
Jane nie mogła uwierzyć własnym oczom. Na zdjęciu był Scooter. Spojrzała na Nathana i zauważyła coś. Byli bardzo podobni do siebie. Czemu wcześniej tego nie zauważyła.
- To jest twój tata?
- No. I jakaś wredna małpa mi go odbiera.
- Może miała jakiś powód?
- Co?? Wiesz coś może? Znasz ją?
- Skąd te pytania. Twojego tatę widzę po raz pierwszy na oczy. Skąd mogę wiedzieć kto go zranił.
- Dobrze, przepraszam, ale chcę się zemścić.
- Ok.
Nastała niezręczna cisza. Jane usiadła na kanapie i nie wiedziała co dalej. Jej chłopak chce ją zabić. Czuła się jak w jakimś koszmarze, z którego nie może się obudzić.
- Muszę tobie coś powiedzieć. Nie byłem całkowicie z tobą szczery. - powiedział nagle Nathan.
Jane obawiała się. Wiedziała co chce jej powiedzieć Nathan. Miała nadzieje, że jednak się myli.
- Jestem agentem. Tajnym. Tata zatrudnił mnie u siebie i chłopaków. Robi bomby atomowe, bo zostało mu to zadanie przydzielone, ponieważ ma nastąpić trzecia wojna światowa. A ja miałem pilnować, żeby złe siły ich nie ukradły. Niestety ta smarkula wszystko zepsuła. Teraz wszystko na mojej głowie.
- O mój boże.
- Nie gniewaj się. Jakbyś była na moim miejscu też byś czekała do odpowiedniego momentu, żeby mi to powiedzieć.
- Muszę do łazienki. - powiedziała Jane i wyszła z pokoju.
Kiedy zmierzała do łazienki, zauważyła otwarte drzwi do pokoju, do którego jeszcze nie wchodziła. Na biurku leżało pełno planów, zaczęła robić zdjęcia, aż nagle znalazła plany jej agencji. Teraz wiedziała czego się może spodziewać. Schowała aparat i zaczęła szukać dalej. Nagle ktoś złapał ją za bolące ramie, obrócił i dał w twarz. Przewróciła się. Kiedy wstała zobaczyła zezłoszczonego Nathan. Zaczęły napływać jej do oczu łzy. Nie mogła uwierzyć, że to zrobił.
- Przepraszam. - powiedział Nathan, jak zobaczył co zrobił.
- Gdzieś mam twoje przepraszam.
- Nie musiałaś tu wchodzić.
- Ale weszłam i co. Nie wiem po co mi o tym powiedziałeś. Nie poznaję ciebie. Bijesz mnie.
- Ja, ja nie wiem dlaczego. To przez to wszystko.
- I tak ma to dalej wyglądać? Za wszystko będziesz mnie bił, bo będziesz zły. Co?
- Nie, ja...
- Mam to gdzie. Nie rób mi tego. Tylko tobie mogę się wygadać.
- Ale widzisz jak to się kończy. Nie chce tak.
Jane nie wierzyła, że to robi. Nie chciała, ale musiała. Wszystko zaczęło się jej komplikować. Zmierzała w kierunku wyjścia, ale Nathan ją zatrzymał.
- Krwawisz? To też moja wina? - zapytał.
- Może. Nie dotykaj mnie. - powiedziała i poszła.
Kiedy wychodziła natchnęła się na chłopaków.
- Co się stało? - zapytał się Tom.
- Nic, nieważne. - powiedziała i poszła.
Wbiegając do agencji, wszyscy stali w centrum dowodzenia.
- Jane udało się. Scooter nie żyje.
- To nie dobrze. Mamy problem. - powiedziała Jane.

-------

Przepraszam, że tak długo, ale nie wiedziała co napisać. Brak weny ;)

 Max & Nathan <3


piątek, 30 sierpnia 2013

Agenci: Rozdział 7


Kiedy Nathan otworzył oczy obok siebie na łóżku znalazła karteczkę z napisem: "Przeprasza, kocham cię."
- Co ona przede mną ukrywa? - to pytanie chodziło Nathanowi po głowie.

Jane miała łzy w oczach, nie umiała ich powstrzymać. Zamiast do agencji poszła nad grób Nano. Wyżalić się.
- Nawet nie wiesz jak mi ciężko bez ciebie. Od kiedy poznałam Nathana nie umiem pogodzić wszystkiego. Boję się, że mnie zostawi, bo często opuszczam spotkanie, przez te głupie zadanie w agencji. Jest tyle agentów, a cały czas ja coś robię. Wiem, że jestem dobra, ale chciałam się w końcu zakochać. Nie chce umrzeć jako stara, samotna panna. O ile dożyję starości. - powiedziała Jane, wycierając ręką łzy z policzków.
Całej tej wypowiedzi przysłuchiwał się Big Kev, który od razu poszedł z tym do szefa.
- Jane jest na cmentarzu u Nano. - powiedział.
- Co ona tam robi?
- Mówiła, że jest zakochana, ale przez te zadania, nie ma czasu na miłość.
- Wiedziałem, że kiedyś tak się stanie.
Wtedy do gabinetu szefa weszła Jane. Była trochę zaskoczona, bo na zebraniu była tylko ona, Kevin i szef.
- Czekamy jeszcze na kogoś? - zapytała, zamykając drzwi do gabinetu.
- Są już wszyscy. To zadanie jest bardzo ważne. Najważniejsze w całej twojej karierze.
- Co jest, aż tak ważnego?
- Walka z Scooterem. Nie umiemy znaleźć syna, więc musimy uderzyć w niego, a syn sam się znajdzie.
- Żartujecie? Czemu ja? Jest pełno innych agentów.
- Jesteś najlepsza. Kevin da tobie naboje i masz iść do kościoła w Londynie.
- Teraz?
- Tak, właśnie w do niego zmierza. Bierz co jest tobie potrzebne i dom zadanie, bo potem nie będzie już takiej okazji.
Jane spojrzała na szefa i Kevina, ale chyba nie żartowali. Jane wzięła co było jej potrzebne i pojechała do Londynu. Kiedy weszła do kościoła jeszcze nikogo nie było. Weszła na górę, przy organach i czekała. Nagle pojawiła się wysoka postać w czarnym płaszczu i siadła w pierwszej ławce.
Nie wiadomo jakim cudem facet zauważył Jane.
- Niech pomyślę, ty jesteś tą smarkulą co zabiła Dona? - zapytał Braun.
- Oo, dobry Pan jest. Ale już nie długo.
- Grozisz mi. Ty?
- A no ja, hehe. - uśmiechnęła się Jane.
Scooter nie namyślał się długo i zaczął strzelać. Jane zeskoczyła na dół i zaczęła walczyć. Trwało to dość długo. Jane powoli zaczęła przegrywać. On było jednak lepszy. Jane nagle skończyły się naboje, musiała się gdzieś schować. Weszła za ołtarz. Wspięła się na najwyższą kolumnę i schowała się. Zostały jej tylko nowe naboje od Kevina. Wsadziła je po cichu do pistoletu i chciała wycelować, ale Scooter był szybszy.
- I co? Boisz się? - zapytał Braun z uśmiechem na ustach.
- Kiedy ciebie zastrzelę i dorwę twojego syna, nie będzie już tobie tak do śmiechu.
- Oj, nie bądź tego taka pewna.
Wychyliła się szybko i chciała strzelić, ale niestety. Wróg był o wiele lepszy od niej i zdążył przed nią. Dostała w ramię, straciła równowagę i spadła. Scooter zaczął iść w kierunku wyjścia. Jane zauważyła to i ostatkiem sił strzeliła mu w nogę. I udało się.
Nagle nastała ciemność.

Kiedy Scooterowi udało się dotrzeć do swojej kryjówki, czuł się coraz gorzej. Usiadł w swoim fotelu i wezwał lekarza. Po badaniach, lekarz nie miał dla niego dobrych wiadomości.
- To był nabój z groźną trucizną. Niestety nie mam na nią lekarstwa.
- Ile mi zostało? - zapytał się.
- Jakieś 10 godzin. Nie więcej.
- Co za k.... Zawołaj tu mojego syna, szybko.
- Dobrze.
Po paru minutach w pokoju pojawił się Nathan oraz Max, Jay, Siva i Tom.
- Co się stało tato? - zapytał Nathan.
- Ta dziwna dziewczyna postrzeliła mnie jakimś dziwnym nabojem i zostało mi tylko 10 godzin. Musisz ją znaleźć szybko i zabić. Nieważne jak.
- A może powiesz jak wygląda? - zapytał Max.
- To blondyna.
- Oki, zawsze coś. - powiedział Nathan i wyszli z pokoju.
Nathanowi się to nie podobało. Był strasznie zdenerwowany. Nagle usłyszał za swoimi plecami śmiechy. Odwrócił się i zobaczył jak Jay i tom się z czegoś śmieją.
- Z czego się śmiejecie? - zapytał Nathan.
- Z tego, że twój ojciec został pokonany przez dziewczynę.
- I to takie zabawne. Mam nadzieje, że ona ciebie pierwsza pokona.- powiedział Nathan w złości.
- Nie był bym tego taki pewny.


czwartek, 29 sierpnia 2013

Agenci: Rozdział 6


Jane i Nathan spędzali coraz więcej czasu. Codzienne spacery po parku to była już codzienność. Wygłupy, śmianie się to normalka. Koledzy Nathana zaczęli traktować Jane jak młodszą siostrę. Nie było dnia bez rozmów na Skype, esemesowania lub godzinnych rozmów przez telefon.
Między Nathanem, a Jane też coraz bardziej iskrzyło. I to bardzo i bardzo, aż zostali parą. I tak przez rok. Niestety Jane powoli nie umiała połączyć dwóch rzeczy naraz: pracy i chłopaka. Często opuszczała i odwoływała spotkania. Czasami nawet odwoływała zadania, bo bała się, że Nathan dowie się prawdy. Chciała mu powiedzieć, ale nie wiedziała jak Nathan na to zareaguje. Wolała jeszcze trochę poczekać.
Ale w dzisiejszy dzień musiała szybko wykonać zadanie. Nie mogła zawieść Nathana. Nie dzisiaj.

Stara, opuszczona szkoła. Jeden z agentów Scootera zrobił tam skład broni. Słyszano, że przebywa tam jeden młody człowiek i trzeba było sprawdzić czy to aby nie syn. Jane przebrała się za faceta, który chciałby sprzedać chłopcom broń.
- Co ty tu robisz? - zapytał jeden z przebywających tam facetów, który zobaczył wchodzącą Jane.
- Słyszałem, że macie tu niezły sprzęt, mam parę do sprzedania. Syn od szefa ode mnie jeden zamówił. - powiedziała Jane w nadziei, że chłopak gdzieś tu jest.
- Tego chłopaka nie ma. Ma wolne.
- A czemu wy nie macie? - zapytała Jane.
- Szef nie daje.
- To zaraz będziecie mieć. - powiedziała Jane, wyciągając broń spod płaszcza i każdy z chłopaków, a było ich chyba dziesięciu, zarobił kulkę prosto w serce.
Jane skończyła zadanie. Kiedy spojrzała na zegarek, myślała, że źle chodzi. Była spóźniona już ponad 10 minut. Zanim dojedzie do agenci, przebierze się i dojedzie do Nathan minie prawie godzina.
- Zadzwonię do niego. - powiedziała do siebie.
Wyciągnęła telefon z kieszeni i dzwoniła. Raz, dwa, trzy, ale nie odbierał. Pobiegła szybko do przystani i skuterem do siedziby. Wleciała do swojego gabinetu, przebrała się, zostawiła broni i już miała wychodzić, ale w drzwiach pojawiła się Clio.
- Szef zanim wyszedł kazał przekazać, że jutro rano jest zebranie i szczegóły nowego zadanie. A i masz zrobić na jutro raporty.
- Co?? Ja mam dzisiaj rocznice z chłopakiem. Rozumie zebranie rano, no trudno, ale raporty. Pomożesz mi?? - zapytała Jane.
- Ja? Przecież nie wiem, co robiłaś na misjach. - powiedziała Clio.
- Było ich tylko trzy, a ty przecież możesz się dostać wszędzie i zobaczyć. Proszę!
- No dobra, ale jak coś to ty mi pomożesz.
- Kocham cię, nie ma sprawy. - powiedziała Jane i pobiegła do Nathana.
Kiedy znalazła się pod jego domem, było wszędzie ciemno. Bała się, że gdzieś poszedł. Podeszła do drzwi, złapała za klamkę. Drzwi były otwarte. Weszła do środka. Na schodach było pełno świeczek i płatków róż. Poszła ich śladem. Doszła do salonu i zobaczyła pięknie udekorowany stół, szampana. Łzy napłynęły jej do oczy.
- Jak mogłam się na to wszystko spóźnić? - powiedziała do siebie.
- Spokojnie, możemy to za rok powtórzyć. - powiedział Nathan wychodzący z kuchnie.
- Przepraszam, kochanie. Ja musiałam załatwić coś ważnego.
- No dobrze. Wybaczę tobie.
Nathan podszedł do Jane i pocałował w czoło. Nie potrafił się długo na nią gniewać. Kochał ją ponad życie. Podczas jedzenia kolacji wspominali sobie jak to było, jak byli dziećmi. Te wspólnie spędzone chwile. Rozmawiali tak chyba przez trzy godziny. W pewnym momencie Nathan przybliżył się do Jane i zaczął całować. Wziął Jane na ręce i poszedł z nią do sypialni. Usiadł z nią na łóżko i namiętnie się całowali. Wtedy Jane przestała i spojrzała Nathanowi głęboko w oczy.
- Jesteś pewny, ze tego chcesz? - zapytała Jane.
- Jak nigdy w życiu. - powiedział Nathan.

Po pięknej nocy niestety musiał nastać dzień. Jane obudziła się pierwsza. Spojrzała na zegarek. Była szósta. Przypomniała sobie o zebraniu z szefem. Spojrzała na Nathana. Niestety musiała go zostawić. Napisała mu liścik, ubrała się i wyszła.

----------
Oj ;*



The Versatile Blogger

The Versatile Blogger :)

ZASADY

-podziękować za nominację osobie dzięki której zostałeś włączony do gry,

- pokazać na blogu nagrodę 
The Versatile Blogger Award,

- ujawnić 7 faktów o sobie,

- nominować 15 osób, które według nominowanego na to zasługują,

- poinformować nominowane osoby o ich nominacji.



Chciała podziękować za nominację EN Say.
Jesteś kochana ;**


7 faktów o mnie.

1. Uwielbiam The Wanted, Little Mix i Lana Del Rey.
2. Moja ulubiona piosenka to Drunk on love. 
3. Chodzę do szkoły chemicznej.
4. Mam młodszą siostrę i czasami mam ochotę wyrzucić ją przez okno.
5. Nienawidzę jak ktoś mnie obgaduję.
6. Mam ośmioletniego kotka.
7. Zawsze chciałam zagrać w filmie akcji ;))

NOMINOWANI:



Jeszcze raz dziękuje :D