czwartek, 29 sierpnia 2013

Agenci: Rozdział 6


Jane i Nathan spędzali coraz więcej czasu. Codzienne spacery po parku to była już codzienność. Wygłupy, śmianie się to normalka. Koledzy Nathana zaczęli traktować Jane jak młodszą siostrę. Nie było dnia bez rozmów na Skype, esemesowania lub godzinnych rozmów przez telefon.
Między Nathanem, a Jane też coraz bardziej iskrzyło. I to bardzo i bardzo, aż zostali parą. I tak przez rok. Niestety Jane powoli nie umiała połączyć dwóch rzeczy naraz: pracy i chłopaka. Często opuszczała i odwoływała spotkania. Czasami nawet odwoływała zadania, bo bała się, że Nathan dowie się prawdy. Chciała mu powiedzieć, ale nie wiedziała jak Nathan na to zareaguje. Wolała jeszcze trochę poczekać.
Ale w dzisiejszy dzień musiała szybko wykonać zadanie. Nie mogła zawieść Nathana. Nie dzisiaj.

Stara, opuszczona szkoła. Jeden z agentów Scootera zrobił tam skład broni. Słyszano, że przebywa tam jeden młody człowiek i trzeba było sprawdzić czy to aby nie syn. Jane przebrała się za faceta, który chciałby sprzedać chłopcom broń.
- Co ty tu robisz? - zapytał jeden z przebywających tam facetów, który zobaczył wchodzącą Jane.
- Słyszałem, że macie tu niezły sprzęt, mam parę do sprzedania. Syn od szefa ode mnie jeden zamówił. - powiedziała Jane w nadziei, że chłopak gdzieś tu jest.
- Tego chłopaka nie ma. Ma wolne.
- A czemu wy nie macie? - zapytała Jane.
- Szef nie daje.
- To zaraz będziecie mieć. - powiedziała Jane, wyciągając broń spod płaszcza i każdy z chłopaków, a było ich chyba dziesięciu, zarobił kulkę prosto w serce.
Jane skończyła zadanie. Kiedy spojrzała na zegarek, myślała, że źle chodzi. Była spóźniona już ponad 10 minut. Zanim dojedzie do agenci, przebierze się i dojedzie do Nathan minie prawie godzina.
- Zadzwonię do niego. - powiedziała do siebie.
Wyciągnęła telefon z kieszeni i dzwoniła. Raz, dwa, trzy, ale nie odbierał. Pobiegła szybko do przystani i skuterem do siedziby. Wleciała do swojego gabinetu, przebrała się, zostawiła broni i już miała wychodzić, ale w drzwiach pojawiła się Clio.
- Szef zanim wyszedł kazał przekazać, że jutro rano jest zebranie i szczegóły nowego zadanie. A i masz zrobić na jutro raporty.
- Co?? Ja mam dzisiaj rocznice z chłopakiem. Rozumie zebranie rano, no trudno, ale raporty. Pomożesz mi?? - zapytała Jane.
- Ja? Przecież nie wiem, co robiłaś na misjach. - powiedziała Clio.
- Było ich tylko trzy, a ty przecież możesz się dostać wszędzie i zobaczyć. Proszę!
- No dobra, ale jak coś to ty mi pomożesz.
- Kocham cię, nie ma sprawy. - powiedziała Jane i pobiegła do Nathana.
Kiedy znalazła się pod jego domem, było wszędzie ciemno. Bała się, że gdzieś poszedł. Podeszła do drzwi, złapała za klamkę. Drzwi były otwarte. Weszła do środka. Na schodach było pełno świeczek i płatków róż. Poszła ich śladem. Doszła do salonu i zobaczyła pięknie udekorowany stół, szampana. Łzy napłynęły jej do oczy.
- Jak mogłam się na to wszystko spóźnić? - powiedziała do siebie.
- Spokojnie, możemy to za rok powtórzyć. - powiedział Nathan wychodzący z kuchnie.
- Przepraszam, kochanie. Ja musiałam załatwić coś ważnego.
- No dobrze. Wybaczę tobie.
Nathan podszedł do Jane i pocałował w czoło. Nie potrafił się długo na nią gniewać. Kochał ją ponad życie. Podczas jedzenia kolacji wspominali sobie jak to było, jak byli dziećmi. Te wspólnie spędzone chwile. Rozmawiali tak chyba przez trzy godziny. W pewnym momencie Nathan przybliżył się do Jane i zaczął całować. Wziął Jane na ręce i poszedł z nią do sypialni. Usiadł z nią na łóżko i namiętnie się całowali. Wtedy Jane przestała i spojrzała Nathanowi głęboko w oczy.
- Jesteś pewny, ze tego chcesz? - zapytała Jane.
- Jak nigdy w życiu. - powiedział Nathan.

Po pięknej nocy niestety musiał nastać dzień. Jane obudziła się pierwsza. Spojrzała na zegarek. Była szósta. Przypomniała sobie o zebraniu z szefem. Spojrzała na Nathana. Niestety musiała go zostawić. Napisała mu liścik, ubrała się i wyszła.

----------
Oj ;*



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz