niedziela, 25 sierpnia 2013

Agenci: Rozdział 2


Kiedy Jane otwarła oczy widziała ciemność. Zaczęła panikować i walić w co się da. Okna były tak przyciemnione, że nic nie widziała. Chciała zobaczyć co się z nią dzieje. Krzyczała, ale nikt jej chyba nie słyszał. Za to ona słyszała dokładnie wszystko.
- Jesteś pewien, że to ona?
- Tak. Szef się nigdy nie myli.
- Ja mam nadzieje. Nie mam zamiaru szukać jakiejś smarkuli po całym Londynie.
- Ja go czasami nie rozumiem. Bliżej mamy dziewczyn pod dostatkiem, ale nie. Trzeba jechać na koniec kraju, żeby wziąć jedną dziewczynę. Nawet nie wiemy czy się nadaje.
- Jeżeli Szef ją chciał to znaczy, że się nadaje.
Jane była przerażona tym co słyszała.
"Na koniec kraju? Gdzie oni mnie wywożą?" - myślała. Bała się, niestety nie było przy niej Nathana. On by wiedział co by zrobić. Może.
Nie wiedziała jak ma się wydostać z auta. Próbowała chyba wszystkiego, ale nie udało się. Kiedy się w końcu poddała i położyła na nodze rękę, poczuła telefon. Nagle ją olśniło. Wyciągnęła telefon, ale nie umiała złapać zasięgu. Kiedy w końcu go złapała, padła bateria. Strasznie się załamała. Łzy napłynęły jej do oczu. Ostatnie deska ratunku dała plamę.
- To na nic. To koniec. Już po mnie, gdzieś mnie wywiozą. Zabiją i tyle, a najgorsze jest to, że nie zobaczę już więcej Nathana. - powiedziała szeptem do siebie.
Była już tak zmęczona tym rozmyślaniem, że położyła się na tylnym siedzeniu. Nagle auto się zatrzymało. Było strasznie głośno, nie było słychać rozmowy, więc Jane przybliżyła się jak najbliżej kabiny kierowcy.
- Nie ma już miejsca.
- Ale my musimy.
- Jeżeli macie specjalną przepustkę, aby przewieść auto.
Nastała cisza i można usłyszeć szum morza i mewy.
- Dobrze. Zaraz przesuniemy parę aut i się zmieścicie.
Auto stało jeszcze chwile i potem ruszyło. Po paru minutach było słyszeć, ze statek odpływa. Jane zaczęła płakać. Nie umiała powstrzymać łez.

Auto wjechało na ulicę z kamienia. Nie dało się opanować auta, więc trzęsło się na wszystkie strony. Jane obudziła się uderzając głową o drzwi. Nawet nie wie kiedy zasnęła. Nie było słychać już morze, ani mew, ale szumiący las i śpiew ptaków. Nagle się auto zatrzymało. Jane zaczęła się trząść. Myślała, ze teraz czeka ją najgorsze. Drzwi się otwarły, ale nikt nie zmuszał jej do wyjścia. Lekko spojrzała przez otwarte drzwi i zobaczyła, że faceci nie stoją blisko auta. Miała okazję, żeby uciec. Wysiadła po cichu z auta i poszła uliczką z kamienia. Starała się iść po cichu, ale jeden z nich zauważył ją. Zaczęła uciekać ile sił w nogach miała. Słyszała, że ktoś za nią biegnie. Biegła chwile przez las, potem drzewa się skończyły, ale trzeba było wbiec na wysoką górę. Kiedy tam w końcu wbiegła zauważyła, że znajduje się na wyspie i po horyzont nie widać nic, oprócz morza.
- Dalej już nie uciekniesz, chyba, że potrafisz pływać długie dystanse.
- Jeżeli dzięki temu uniknę śmierci, dam radę.
- Śmierci?
- Nie udawaj. Wiem wszystko. Sprzedacie mnie, będą się mną bawić. Albo sprzedacie moje organy, albo będziecie na mnie robić jakieś eksperymenty i urosną mi płetwy. Myślisz, że nie wiem jak kończą się porwania dziewczyn w moim wieku.
- Oglądasz za dużo telewizji. Choć powiem Ci po co tu jesteś.
- Nic mi nie mów. Nie chce nic wiedzieć. Jeżeli nie jestem wam potrzebna to odwieźcie mnie do domu.
- Nie mogę. Muszę wykonać zadanie do końca. Nie mnie musisz przekonywać, ale szefa. Choć zaprowadzę cię do niego.
- Proszę.
- Nie mogę. Jedynie on może cię stąd wypuścić, ja nie mam takiego prawa. Zaprowadzę Cię do niego.
- No dobrze.
Czuła jak znowu zaczyna płakać. Bała się, że nie da rady przekonać tego całego szefa i będzie musiała zostać tu na zawsze. Poszła za murzynem, kiedy doszli z powrotem na miejsce gdzie stał van, zobaczyła na prawdę gdzie jest. Stała na małym ryneczku z pomnikiem starszego pana otoczonym fontanną. Wokoło ryneczku stało pełno domów w stylu gotyckim. Przy drodze z kamienia, między drzewami można było zobaczyć stary kościół. Jane lubiła takie klimaty. Po raz pierwszy w tym dniu na jej twarzy pokazał się uśmiech. Tą miłą chwile przerwał drugi mężczyzna:
- Choć zaprowadzę cię do Szefa.
Jedyne co chodziło jej po głowie to "O boże. Ratunku!!!!!".

1 komentarz:

  1. Zapowiada się ciekawie ;)
    Czekam na kolejne rozdziały.
    Weny ;3

    Zapraszam do siebie : http://mymusic-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń