poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Agenci: Rozdział 3


Poszli do jednego z domów, który różnił się od innych tym, że miał duże, stare czerwone drzwi. Facet wpisał hasło i drzwi otwarły się do środka. Za nimi były schody prowadzące na dół. Mężczyzna gestem ręki pokazał Jane, że ma iść pierwsza. Trochę się wahała, ale nie miała innego wyjścia. Szła i szła, czuła, że te schody chyba nie mają końca. Nagle zauważyła światełko. Schody się skończyły, a przed Jane znajdowały się białe drzwi. Trzęsącą się ręką złapała za klamkę i popchnęła drzwi. Za nimi znajdowało się wielkie pomieszczenie. Centrum dowodzenia. Pełno komputerów, sterty jakiś papierów, konsole z tysiącami przycisków.
- Czuję się jak w jakimś filmie akcji. - powiedziała na głos Jane.
- Można tak powiedzieć. To prawie to samo. - powiedział do niej gruby mężczyzna w białym fartuchu, idący w jej kierunku.
- Wow.
- Jestem Kevin, ale wszyscy mówią na mnie Big Kev.
Jane popatrzała na niego od góry do dołu i powiedziała:
- Nie dziwię się.
- Haha. - zaśmiał się. Witaj w naszej agencji. Ty jesteś Jane?
- Agencji? Skąd znasz moje imię?
- Dość długo ciebie szukaliśmy. Ćwiczyłaś wschodnie sztuki walki?
- Zaczynam się bać. I to bardzo, chyba wiecie o mnie wszystko. Ale o co chodzi z tą agencją?
- To chyba pytanie nie do mnie, ale znam kogoś to zna odpowiedź. Choć zaprowadzę ciebie do niego.
Gestem ręki pokazał, że ma za nim iść. Otworzył jedyne drzwi w sali i znaleźli się w białym korytarzu. Było w nim trochę drzwi, ale tylko przy niektórych okna. Można było przez z nie zobaczyć jadalnie, basen. Reszta to były gabinety agentów. Tylko jeden z pokoi przykuł mocno uwagę Jane. To siłownia. Było tam wszystko. Istny tor przeszkód. Jane stała i patrzała jak zahipnotyzowana.
- Widzę, że się podoba. Za niedługo będziesz mogła sobie tam pobiegać. - usłyszała głos za plecami.
Kiedy się odwróciła zauważyła starszego pana, który strasznie przypominał tego z pomnika.
- Zapraszam. Porozmawiamy u mnie. - powiedział i zaprowadził Jane do swojego gabinetu. Pokazał jej, gdzie może sobie usiąść. On sam usiadł na swoim krześle za biurkiem.
- Po co jestem wam potrzebna? - zapytała pierwsza Jane.
- Jestem szefem całej tej agencji.
- Pan jest na pomniku?
- Tak. Kiedyś byłem najlepszym agentem, ale czas jest najgorszym wrogiem i nie mam już siły dalej pomagać. Szukałem zastępcy i znalazłem.
- Mnie?
- Ciebie, skarbie.
- Ale czemu ja?
- Znałem twoją mamę. Kiedy oddała ciebie do domu dziecka i dowiedziałem się, że zapisałaś się na wschodnie sztuki walki, poszedłem na jeden z twoich pokazów i wiedziałem, że jesteś idealna. Jesteś wysportowana i utalentowana. Dasz radę.
- Nie jestem tego taka pewna.
- Chcesz się przekonać.
Starszy mężczyzna przeskoczył nad Jane i zrzucił ją z krzesła. Potem zaczął atakować. Jane zaczęła robić uniki. Zaczęła się denerwować tą akcją i sama zaczęła atakować. W pewnym momencie Jane złapała staruszka za rękę i wykręciła do tyłu. Mężczyzna upadł na ziemie i jęknął z bólu.
- Przepraszam, nie chciała. Nie wiem jak to się stało. - powiedziała przerażona Jane, kiedy zorientowała się co tak na prawdę zrobiła.
- Jesteś bardzo dobra. Nawet nie wiedziałem jak bardzo.
- Dziękuje. Chyba. - powiedziała Jane.
Szef podszedł do biurka, masując sobie ramię. Sięgnął po telefon i poprosił, aby ktoś o imieniu Nano podszedł do gabinetu. Kiedy mężczyzna się pojawił, staruszek przedstawił go dziewczynie.
- Skarbie, to jest Nano. Twój trener i chwilowy opiekun. - powiedział do Jane. Zabierz ją na trening. Jest tak dobra, że nauka dużo wam nie zajmie. - zwrócił się do chłopaka.
- Choć. Pokarzesz mi na co ciebie stać.
Na twarzy Jane pojawił się złośliwy uśmieszek. Miała okazję, aby zemścić się za porwanie.
Po paru godzinach treningu Jane padła na podłogę. Była bardzo spocona. Nie pamięta kiedy tak bardzo się zmęczyła. Wszystkiemu przyglądał się szef i Big Kev.
- Jesteś genialna. Stanie się agentką zajmie tobie może tydzień.
- Stanie się agentką?
- Jane, zostaniesz moim zastępcą? - zapytał się szef, wchodząc do sali treningowej.
Jane nie wiedziała co powiedzieć. Z jednaj strony podobało jej się to. Czuła się jak ryba w wodzie, ale bała się, jak to może potem wyglądać, jak będzie musiała z kimś walczyć.
- Nie wiem. - odpowiedziała.
- Spokojnie. Masz trochę czasu. Potrenujesz jeszcze trochę, potem pokarzemy tobie jak wygląda misja i powiesz co postanowiłaś. Teraz Nano zaprowadzi ciebie do twojego pokoju.
Kiedy Jane znalazła się w pokoju, pierwsze co zrobiła poszła pod prysznic. Potem położyła się na łóżko i nawet nie zauważyła kiedy zasnęła.

Tym czasem Nathan siedział u siebie w domu i zastanawiał się co jest z Jane. Nie było jej jeszcze w ośrodku. Martwił się. Nie umiał się do niej dodzwonić. Była po za zasięgiem. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Nathan był pewny, że to Jane. Jednak się pomylił. W drzwiach stał wysoki mężczyzna w płaszczu.
- Kim Pan jest? - zapytał Nathan.
- Jestem Scooter Braun. Musimy pogadać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz